13 kwi 2015

Kagamine Rin, Len i Lily - Rodowód czerwieni, bieli i czerni


Tytuł oryginalny: 赤と白と黒の系譜
Tytuł romaji: Aka to shiro to kuro no keifu
Tytuł polski: Rodowód czerwieni, bieli i czerni
Tekst i muzyka: Hitoshizuku i Yamasankakkei
Wokal: Lily, Kagamine Rin i Len



(Twoja uroda jest zbrodnią.
Zapłacisz za nią swoim życiem.)

"Spraw mi proszę dziecię białe jak śnieg, czerwone jak krew i czarne jak heban..."
Tak modliła się do Boga pewna kobieta, i wkrótce wydała ona na świat dziecię-cud.

Czas płynął i wnet jego tryby zaczęły skrzypieć.
W sercu tej kryjącej się w cieniu, za sprawą blasku dziewuszki pączki wypuściło "zło".

Aa, odtrąciłam jej wyciągniętą rękę. Odtrąciła moją rękę.
Wahałam się, lecz sam jej widok wpędzał mnie w szpony cierpienia. Lekceważyła mnie.
Aa, im bardziej dojrzewa, tym głębiej przenika mnie ta trucizna.
Smutku, zazdrości i nienawiści wciąż przybywa. Miłość przeistacza się w szaleństwo.

Śmiejąc się okrutnie, pocięłam na kawałki rozprutą czerwoną nić.
"Jesteś piękna!" Oto jest twój grzech!
Osądzę cię za niego, budząca we mnie zawiść, żałosna dzieweczko.

Niesłusznie obciążona "grzechem"
płonę w ogniu nienawiści.
Barwa kropel, które po mnie skapują,
to otrzymana od ciebie tamtego dnia "czerwień".

Cera biała niczym śnieg, wargi czerwone niczym pomalowane krwią.
Piękno tej dziewuszki pochwyciło moje serce w jednej chwili.
W głębi lasu, do którego zdołałam uciec, spotkałam jednego mężczyznę.
W upiornie śmiejących się jego oczach dostrzegłam "chuć".

Aa, cóż za niespotykane piękno. Chwycił moje dłonie.
Chciałbym tak "tę chwilę" przemienić w "wieczność".  Nie ma dla mnie drogi ucieczki.
Aa, możesz mną gardzić,  Zimne spojrzenie, drwiący uśmiech...
jednak za wszelką cenę cię posiądę. Czy tym, czego pragniesz, jest trup?

Owinąłem swoje zimne palce wokół twojej białej szyi.
"Jesteś piękna!" A to jest grzech!
Odbiorę ci to, nieskalana, żałosna dzieweczko.

Niesłusznie obciążona "grzechem",
zostałam zniewolona przez chwilową pasję.
Barwa fal katuszy, które mną pomiatają,
to otrzymana od ciebie tamtego dnia "biel".

Tak bardzo pragnęłam twojej miłości... A ja ci jej nie dałam.
Dłoń, która mogła należeć do wybawiciela... Okazała się dłonią diabła.
Czego właściwie pragnęłaś...? Abyś odcierpiała za ten "grzech".
A mojego życia...? Nie pragnę go ani trochę.

W ciszy przycisnęłam do piersi rozprutą czerwoną nić.
Nie wiedząc, czego znakiem były łzy toczące się po moich policzkach, rozdarłam ją.

Odłamki roztrzaskanej miłości zmieniłam w ostrze zemsty.
Wszystkich wrogów będę bez litości ciąć, aż ustanie im dech.

Niesłusznie obciążona "grzechem"
płonę w ogniu nienawiści.
Uczucie, które narodziło się we mnie,
to otrzymana od ciebie tamtego dnia "czerń".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz