Tytuł
oryginalny: 赤と白と黒の系譜
Tytuł
romaji: Aka to shiro to kuro no keifu
Tytuł
polski: Rodowód czerwieni, bieli i czerni
Tekst i
muzyka: Hitoshizuku i Yamasankakkei
Wokal:
Lily, Kagamine Rin i Len
(Twoja uroda jest zbrodnią.
Zapłacisz za nią swoim życiem.)
"Spraw
mi proszę dziecię białe jak śnieg, czerwone jak krew i czarne jak
heban..."
Tak
modliła się do Boga pewna kobieta, i wkrótce wydała ona na świat dziecię-cud.
Czas
płynął i wnet jego tryby zaczęły skrzypieć.
W sercu
tej kryjącej się w cieniu, za sprawą blasku dziewuszki pączki wypuściło
"zło".
Aa, odtrąciłam
jej wyciągniętą rękę. Odtrąciła moją
rękę.
Wahałam
się, lecz sam jej widok wpędzał mnie w szpony cierpienia. Lekceważyła mnie.
Aa, im
bardziej dojrzewa, tym głębiej przenika
mnie ta trucizna.
Smutku,
zazdrości i nienawiści wciąż przybywa. Miłość
przeistacza się w szaleństwo.
Śmiejąc
się okrutnie, pocięłam na kawałki rozprutą czerwoną nić.
"Jesteś
piękna!" Oto jest twój grzech!
Osądzę
cię za niego, budząca we mnie zawiść, żałosna dzieweczko.
Niesłusznie
obciążona "grzechem"
płonę w
ogniu nienawiści.
Barwa
kropel, które po mnie skapują,
to
otrzymana od ciebie tamtego dnia "czerwień".
Cera
biała niczym śnieg, wargi czerwone niczym pomalowane krwią.
Piękno
tej dziewuszki pochwyciło moje serce w jednej chwili.
W głębi
lasu, do którego zdołałam uciec, spotkałam jednego mężczyznę.
W upiornie
śmiejących się jego oczach dostrzegłam "chuć".
Aa, cóż
za niespotykane piękno. Chwycił moje
dłonie.
Chciałbym
tak "tę chwilę" przemienić w "wieczność". Nie ma
dla mnie drogi ucieczki.
Aa,
możesz mną gardzić, Zimne spojrzenie, drwiący uśmiech...
jednak
za wszelką cenę cię posiądę. Czy tym,
czego pragniesz, jest trup?
Owinąłem
swoje zimne palce wokół twojej białej szyi.
"Jesteś
piękna!" A to jest grzech!
Odbiorę
ci to, nieskalana, żałosna dzieweczko.
Niesłusznie
obciążona "grzechem",
zostałam
zniewolona przez chwilową pasję.
Barwa fal
katuszy, które mną pomiatają,
to
otrzymana od ciebie tamtego dnia "biel".
Tak
bardzo pragnęłam twojej miłości... A ja
ci jej nie dałam.
Dłoń,
która mogła należeć do wybawiciela... Okazała
się dłonią diabła.
Czego
właściwie pragnęłaś...? Abyś odcierpiała
za ten "grzech".
A
mojego życia...? Nie pragnę go ani
trochę.
W ciszy
przycisnęłam do piersi rozprutą czerwoną nić.
Nie
wiedząc, czego znakiem były łzy toczące się po moich policzkach, rozdarłam ją.
Odłamki
roztrzaskanej miłości zmieniłam w ostrze zemsty.
Wszystkich
wrogów będę bez litości ciąć, aż ustanie im dech.
Niesłusznie
obciążona "grzechem"
płonę w
ogniu nienawiści.
Uczucie,
które narodziło się we mnie,
to
otrzymana od ciebie tamtego dnia "czerń".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz